Kochani!!!

Posty pojawiają się regularnie w poniedziałki, środy i piątki. Dodatkowo na blogu pojawiają się weekendowe bonusy (do 4 przepisów). Serdecznie zapraszam do systematycznego zaglądania :)

środa, 17 lutego 2016

Jak testowałam kosmetyki marki Cien

Post powstawał bardzo długo. Serio. Pierwsze problemy pojawiły się już na samym początku, bo jak kosmetyki mogą pasować do bloga kulinarnego? Potem sama nie wiedziałam, czy zrobić recenzję, czy konkurs. Ale jak konkurs z nagrodą w formie kosmetyków? Coś tu nie grało.To może recenzja? Ale jak? Nigdy nie testowałam kosmetyków. W pewnym momencie miałam już ochotę spakować upominek do auta i odwieźć je organizatorce Wrocławskiego Spotkania Blogerek (Tu możecie o nim przeczytać) i powiedzieć: "Sorry, nie dam rady". I w tedy mnie olśniło:" Przecież to banalne, nie tylko potrawy mają być apetyczne, również i
kucharz powinien prezentować się dobrze". Więc zabrałam się do testowania.



Krem nawilżający z gliceryną i pantenolem. Cóż mogę o nim powiedzieć? Ładnie pachnie, szybko się wchłania, ma lekką i nie tłustą konsystencję i co najważniejsze długo nawilża, a że pracuję w miejscu, gdzie klimatyzacja hula to ważne dla mnie, by dobrze nawilżyć skórę. Szczerze, skradł moje serce i cerę.









Przeciwzmarszczkowy krem nawilżający na dzień Q10. O przetestowanie tego kremu poprosiłam mamę, ze względu na to, że ja na razie zmarszczek nie mam. Cóż urok bycia młodym. W jej opinii ma bardzo przyjemy zapach, szybko się wchłania, a cera po nim jest promienista i wygląda młodziej.











Odżywka i szampon do włosów cienkich i  słabych z prowitaminą.
 Bałam się testowania szamponu i odżywki, bo mam bardzo wymagające włosy. Praktycznie zawsze odżywki mające nadać włosom lekkości u mnie powodowały, że zamiast burzy na głowie miałam włosy przyklejone do głowy. Jakie było moje zdziwienie, gdy rano obudziłam się z "wiatrem we włosach". 

Były lekkie, miękkie i ten zapach. Zakochałam się i w szamponie i w odżywce. Będą na pewno gościły w mojej łazience. Zapach pobudzający, mi przypominał trochę trawę cytrynową, trochę ogórka. No po prostu miodzio. Już podczas mycia zauważyłam, że ręka "ślizga" się po włosach. A po umyciu i zrobieniu odżywki już totalnie odleciałam. Gładkie, miękkie i lekkie włosy, to to, o czym marzyłam od dawna. Mogę szczerze polecić każdemu i szampon i odżywkę.












 Lakier do włosów Siła Witamin rzeczywiście dobrze utrwala i łatwo się wyczesuje, jak napisano na etykiecie. Loki, które zrobiłam jednego dnia, przetrwały do dnia następnego w prawie niezmienionej postaci. Nie było też efektu czapki, czyli nie były posklejane. Jak dla mnie bomba. A dodatkowo ma bardzo ładny, nie duszący zapach. Więc jak komuś przeszkadza w lakierach zapach to polecam ten.

Kremowy żel pod prysznic Almond Oil. Zawiera olejek migdałowy i sok z moreli, dzięki czemu pachnie rewelacyjnie. Dobrze się pieni, jest bardzo wydajny, pobudza zmysły. Do codziennego, rytualnego mycia idealny. Bomba.















 Balsam do ciała z olejkiem z awokado. I tu znowu się bałam, bo jak cerę mam spoko i nic mnie nie uczula, tak skórę, zwłaszcza na nogach mam niezwykle wymagającą: przesuszona, delikatna i bardzo często po balsamach występują u mnie stany alergiczne. I tu też się miło zdziwiłam. Nawilża cudownie, ładnie pachnie, szybko się wchłania i co najważniejsza... nie uczula. Już go kocham.











SOS krem do rąk. Najlepsze zostawiłam na koniec. Dorwałam się do niego zaraz po spotkaniu blogerskim, bo moje dłonie "wołają o pomstę do nieba". Suche, zniszczone, popękane. No masakra jednym słowem. Mało kremów mi pomagało. Więc jak go dorwałam tak kremowałam ile wlezie i wiecie co? Różnica jest kolosalna. Znikły pęknięcia na kostkach, skórki wokół paznokci zmiękły, a dodatkowo dłonie są miękkie. Co prawda nie kusi zapachem, bo pachnie gliceryną ale działa i to dla mnie najważniejsze.








Jak widzicie, miałam bardzo wiele obaw co do testowania. Raz, że nie prowadzę bloga o kosmetykach. Dwa, że nigdy nie robiłam recenzji, a trzy, że mam bardzo wymagające włosy i skórę. Dziękuję serdecznie Lidlowi, za cudowny prezent w postaci kosmetyków. A was zachęcam, żebyście sami je przetestowali, bo warto.









czwartek, 4 lutego 2016

Wrocławskie spotkanie blogerek

            Już po raz drugi uczestniczyłam we wspaniałej imprezie. Tym razem było to Wrocławskie Spotkanie Blogerek. Ugościło nas BLT, bardzo klimatyczny lokal na Starym Mieście. Organizatorkami natomiast były moje dwie znajome Elwira i Justyna, które miałam przyjemność poznać na wcześniejszym event'cie. Jednak to było pierwsze spotkanie, które nie było w całości poświęcone gotowaniu. Bardzo mnie więc cieszy fakt, że tym razem mogłam pogłębić swoją wiedzę o zagadnienia z promowania bloga, organizacji, makijażu i fotografii nie koniecznie tej kulinarnej. Ale, jak to się mówi, powinno się wiedzieć co-nie-co o wielu rzeczach.

                   Spotkanie rozpoczęły nasze dwie piękne organizatorki od przedstawienia programu spotkania. Dziewczyny, krótko opowiedziały również o prezentach, sponsorach i naszych uroczych gościach: Agnieszce Nowakowskiej, Uli Kaptur, Sandrze Smolarczyk i o naszym super fotografie Rafale Ryzińskim.






                      Prelekcje rozpoczęła Agnieszka, osobisty trener. Opowiedziała nam o tym, co zrobić by być w zgodzie z moim wewnętrznym ja, nie zaniedbując niczego. Ot taki przepis na bycie szczęśliwą matką-żoną-kochanką-przyjaciółką i bizneswoman. Przepis jest banalny, ale czasem ciężko jest się zorganizować i wprowadzić w życie nasze plany.






                       Kolejne wystąpienie było zarezerwowane dla naszego fotografa. Rafał, na co dzień zajmuje się fotografią komercyjną, ale miał również doświadczenie z innymi dziedzinami fotografii. Rozwiał nasze wszelkie pytania związane z fotografowaniem czy to kosmetyków, dań czy makijażu. Odpowiadał na nasze pytania, tak rzeczowo, że już dawno nie dowiedziałam się tylu ciekawych rzeczy, o których mogłabym napisać dodatkowego posta.



          Jestem kobietą, więc najbardziej do gustu przypadło mi wystąpienie Sandry o makijażu fotograficznym. Przynajmniej dowiedziałam się, dlaczego na niektórych zdjęciach mam białą twarz. Cóż za mocny filtr w podkładzie. Ot i cała tajemnica. Wystąpienie Sandry było najdłuższe, bo na modelce pokazywała tajniki makijażu odpowiadając równocześnie na nasze pytania.  

Wystarczyły tylko trzy dotknięcia czarodziejskiej różdżki a raczej pędzla.


RAZ...





                                             



                                     DWA...


TRZY...



I oto końcowy efekt WOW








Prelekcję zakończyła Ula, która opowiedziała o tajnikach promowania Bloga.








BLT ugościło nas pyszną kawą i jedzonkiem (w końcu coś o gotowaniu :D). Na pewno do nich jeszcze kiedyś zawitam :D




A tyle cudowności dostałyśmy od sponsorów:















A na koniec uczestniczki, niestety bez mojej skromnej osoby. Cóż praca...





Serdeczne podziękowania dla Sponorów



Słodki AdresEkodrogeria Eco and more , PixieResiboSolo, ubranka Nanaf Organic oraz sklep KidsZone (DressUp) , Like08Poki, naturalne oleje Semco, Lidl i Mrówka Travel.


Podziękowania również dla Robótki Glinki-Alinki za wizytówki.

Zdjęcia: Nasz fotograf i Marysia, której dziękuję za ich udostępnienie:)

środa, 3 lutego 2016

Pączusie

Nie ma Tłustego Czwartku bez pączków. Od lat są sztandarowym symbolem tego dnia. Więc i ja nie mogłabym ich pominąć.Oto prosty, sprawdzony przepis na ten smakołyk.


Składniki:

* 1 kg mąki
* 20 dkg cukru
* 15 dkg margaryny
* 5 żółtek
* 1/2 l mleka
* 5 dkg drożdży
* Dowolne dodatki aromatyczne ( olejki, cukier waniliowy itp. )
* Dowolna konfitura/ dżem/ marmolada
* Olej do smażenia

Na polewy użyłam: roztopionej tabliczki czekolady (z odrobiną margaryny) i lukru ( cukier puder rozpuściłam w soku cytrynowym, żeby złamać słodycz)

Przygotowania:

Drożdże rozrabiamy z mlekiem i cukrem ( 2 łyżki wystarczą ). Żółtka ucieramy z resztą cukru, dodajemy przesianą mąkę i ostudzone drożdże z mlekiem. Dodajemy aromaty. Wyrabiamy ciasto, aż ukażą się pęcherzyki powietrza ( około 5 minut). Pod koniec dodajemy rozpuszczoną margarynę i wyrabiamy tak długo, aż ciasto będzie odchodziło od naczynia. Odstawiamy do wyrośnięcia.
Sposób I:
Ciasto rozwałkowujemy, wykrawamy szklanką placuszki, na jednym układamy dżem i przykrywamy drugim, mocno dociskając.
Sposób II
Wyrośnięte ciasto rwiemy na małe kawałki i w dłoniach formujemy kulki. Po usmażeniu nadziewamy dżemem za pomocą strzykawki.

Smażymy na rozgrzanym oleju do zrumienienia.
Gotowe pączki możemy polać lukrem, czekoladą, owocowym syropem lub posypać cukrem pudrem.

Gotowe:)

Czas przygotowania: około 120-150 minut
Koszt potrawy: około 30 gr/ pączek
Poziom trudności: średni

wtorek, 2 lutego 2016

Rogaliki

Moje ukochane, od lat robione przez moją mamę rogaliki kojarzą mi się z Tłustym Czwartkiem. Oczywiście zaraz po pączkach. Nie mniej jednak rogaliki królują u mnie w domu od X lat. Każdy się nimi zajada i prosi "na wynos". Więc u mnie w domu jest produkcja hurtowa. Dziś przedstawię wam przepis na mój ukochany smakołyk.

Składniki:

* 1 kg mąki tortowej
* 1 kostka drożdży
* 3 jaja
* 3/4 szklanki cukru
* Szczypta proszku do pieczenia
* 3/4 kostki margaryny
* 1/2 szklanki mleka
* Ulubiony dżem, marmolada itp.


Przygotowanie:

Margarynę roztopić, drożdże rozpuścić w mleku i cukrze. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, zalać margaryną i wstępnie zagnieść. Następnie dodać ciepłe drożdże (nie gorące, bo jajka się zetną) i wbijać po kolei jaja. Zagnieść ciasto i wyrabiać je około 10 minut. Wyrobione ciasto najlepiej jest włożyć do reklamówki, szczelnie zawinąć i wrzucić do garnka/ wiadra z ciepłą wodą. Gdy ciasto wypłynie na wierzch wyjmujemy je z reklamówki, dzielimy na mniejsze części i rozwałkowujemy na placek w kształcie koła. Wykrawamy placek promieniście, by powstały małe trójkąty. Na środku szerszej części układamy ulubione nadzienie i zawijamy rogala. Układamy na blasze wyłożonej pergaminem i pieczemy w 160 stopniach około 20-25 minut (aż ciasto się zrumieni jak na zdjęciu). Gotowe:)

Smacznego:)

Czas przygotowania: około 2,5-3 godzin
Koszt potrawy : około 7 zł
Poziom trudności: średni

Z podanej ilości składników wychodzi około 400 małych rogalików lub 300 średnich

poniedziałek, 1 lutego 2016

Domowe Chrusty

Z racji, że Tłusty Czwartek coraz bliżej mam dla was kilka propozycji smakołyków, którymi można uczcić ten dzień. Jedną z nich są chrusty, zwane również faworkami. Ci, którzy dbają o linię lub nie mogą jeść potraw smażonych na głębokim oleju, mogą je po prostu upiec w piekarniku (w 180 stopniach około 10 minut (do zrumienienia). Pozostałych zachęcam do skorzystania z przepisu :)

Składniki:

* 20 dkg mąki
* 2 łyżeczki cukru
* 2 łyżki oleju
* 2 jaja
* Aromat (pomarańczowy/ waniliowy/rumowy)*

Przygotowanie:

Z podanych składników zagnieść ciasto i dobrze wyrobić. Ciasto powinno być takie jak na makaron, czyli dość twarde. Następnie ciasto owijamy folią spożywczą i schładzamy około 30 minut w lodówce. Po tym czasie ciasto rozwałkowujemy na cienki placek i nożem wykrawamy paski około 3 cm. Każdy pasek dzielimy na małe prostokąty o wymiarach około 3x5cm  lub większe, jak kto woli.
Tak powstałe prostokąty delikatnie rozcinamy na środku i jeden z rogów przeciągamy przez powstałą dziurkę. Tak przygotowane chrusty smażymy na mocno rozgrzanym oleju do zrumienienia. Odsączamy na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu i posypujemy cukrem pudrem.

Gotowe:)





Czas przygotowania: około 90 minut
Koszt potrawy:  3 zł/ około 30 chrustów
Poziom trudności: średni